Dzisiaj opowiem Wam historię naszej sekcji w World of Tanks z lat 2012-2014. W WoT spotkałem się z czymś, jak na tamte czasy, zupełnie dla mnie nowym.

Do tej pory poziom umiejętności graczy w MMO oceniałem na podstawie moich obserwacji i subiektywnej opinii.
W WoT natomiast pojawiła się niedoskonała, ale bardzo wiele mówiąca o umiejętnościach gracza metryka WN7 (później WN8).
Podobnie jak inne klany my również wprowadziliśmy rekrutacyjny próg WN7 chcąc poprawić naszą skuteczność. Dla klanów nastawionych na rozgrywkę hardcore PvP jest to bardzo przydatne narzędzie pomagające wygrywać bitwy.

W tym momencie zaczęły się trudności bo Gondor nigdy nie stawiał na osiąganie sukcesów za wszelką cenę. Ludzie zaczęli oceniać siebie nie po tym jakim kto jest człowiekiem, ale po tym, ile kto ma WN7.
W konsekwencji doprowadziło to do sytuacji, że część „lepszych” graczy zażądała wydalenia z klanu osób, które nie spełniały wymaganego progu WN7.
Pomimo tego, że według metryki nie byli to gracze o wybitnych umiejętnościach to jednak byli normalni, zdrowo rozsądkowi i często sympatyczni. Czerpali przyjemność z gry zespołowej i w dobrze dowodzonej bitwie potrafili się wykazać.

Tego typu rozterki często zdarzają się w większych gildiach, gdy nie jest ustalony profil działania. Część graczy mocno i szybko progresuje i oczekuje tego samego od innych. Jeśli to się nie zadzieje, to wywierają presję lub szukają mocniejszej ekipy w innych gildiach.
W konsekwencji może to prowadzić do rozłamu. Biorąc pod uwagę te i inne moje doświadczenia, chciałbym tutaj wyraźnie zaznaczyć, że odpowiedni profil dla naszej społeczności to casual, semi-hardcore.
Stawiamy na progres, ciągły rozwój i samodoskonalenie, ale chciałbym, żeby działo się to w swoim tempie, bez wywierania nadmiernej presji, dyscypliny czy reżimu, który szkodziłby dobrej atmosferze.
Z drugiej strony doskonale rozumiem graczy, którzy szukają rozgrywki na wyższym poziomie w innych gildiach. Gdy w przyszłości zdecydują się na „spokojniejszą” grę – drzwi Gondoru będą dla nich otwarte.